Wanda co jej Teuton nie chciał

W krainie nad Wisłą żyła księżniczka z rodu Kraka Czerwonej Żyły co w latach zapadła a męża szukała. Toć nie pierwszyzna trudny zamężek, aleć Wanda co z rodu Wandalów mać miała, a zakochana była w Teutońskim baronie Rydygu. I tego rycerza znamienitego za męża mieć chciała! Ten zaś znać jej nie chciał i wołał – to stara wiedźma jest! W psiej krwie i wątrobie wróży! Magią się para ta garbata starucha! Toteż wiosną tegoż lata co car Bazyli trzy zwycięskie bitwy stoczył z wrażymi Arabami, ona wojsko swoje zebrawszy przez Odrę się przeprawiła i szukać Rydyga zachciała. Ten zaś spodziewawszy się najgorszego do kraju Awarów uszedł, z drużyną przyboczną, w której waleczny Zygfryd Bawarski walczył. Nic nie wskórawszy spustoszyła Wanda jedynie wsi kilka i zgarnętym bydłem do domu wróciła.

Stąd dalej posłów słała i do Rydyga smętne pieśni pięła. Rydygu -Ty księciu mój, -diademie mego łona, -mroźny poranku, -czuły w kochaniu a w bitwie straszny! -Przybywaj i serce me utul…. Aby Rydyga znad traktu wypatrywać łacniej było, wielki kopiec wznieść kazała i na nim bystrych wojów o sokolim oku posadziła i łudziła się dalej. Kolejne poselstwo od Rydyga przybywa i coraz obraźliwsze w liście słowa: – Ty małpo saraceńska, barbarzyńska ladacznico! wiedźmo na miotle latająca! Zapomnij Ty o mnie! Daremne Twe trudy! Pierwej marnie sczeznę niźli z Tobą w łożnicy legnę!

A przybyło tej wiosny poselstwo od cara Bazylego z Imperium Wschodniego co syna chciał za Lechicką księżniczkę wydać. Aleć Wanda surowemi słowy Greków odprawiła, a złotych podarków nie wzięła.

Udała się zatem do konciny znacznej w kraju Pomorzan leżącej a z wróżby słynącej. Tam wiedźma Jarucha starsza nad kapłanami topór wylosowała i do Wandy rzecze: Nie miej Ty kochaneczko złudzeń, albo żelazem go uwiedziesz, abo wcale…. Toteż Wanda powtórnie wici śle, roje wojów z najdalszych krain ruszają, wozy i beczki na spyżę zapełniane są, a kowale ostrzą miecze i topory. Lecz wojewodziance Wandzie szczęście nie sprzyja. Najpierw zima bardzo długa a mroźna, potem roztopy straszliwe i wielkie rzek wylewanie. Kiedy więc w sierpniu woje lechiccy na zachód ruszyli, to już wszędzie kurz jeno a spalona trawa na nich czekała. A Rydyg baron saski w Góry Karaczańskie z drużyną uszedł i tyle go widzeli….

Na podstawie średniowiecznej Kroniki Wielkośląskiej Bolka Niemego i średniowiecznej Kroniki Wielkiej z klasztoru w Wiślicy.